Powiem Ci, że wiele widziałam i wiele słyszałam. Ale historia Angeliki Zuber, 11-letniej dziewczynki, która od wielu lat nie ma spokoju, bo targana jest ogromnymi emocjami, wywiadami psychologicznymi, badaniami itp., szczególnie mnie dotknęła. Jako matkę, jako człowieka i jako prawnika zajmującego się sprawami rodzinnymi.
I nie dlatego, że spawa jest medialna, bo matką Andżeliki jest aktorka Anna Samusionek a ojcem Krzysztof Zuber. Tylko dlatego, że to jest ogromne cierpienie dziecka i totalna porażka szeroko pojętego wymiaru sprawiedliwości. Trudno mi pogodzić się z faktem, że sąd – stojąc w obliczu skrajnego konfliktu między rodzicami – nie znalazł innego rozwiązania, jak tylko umieszczenie Angeliki w domu dziecka. A dlaczego chociażby nie w rodzinie zastępczej, gdzie byłaby szansa na bardziej przyjazną atmosferę ?
A jeśli rzeczywiście sąd nie miał innego wyjścia, to znaczy, że nasze przepisy regulujące sprawy kontaktów z dzieckiem i wykonywania władzy rodziciejskiej są po prostu niewystarczające i trzeba je pilnie zmienić. Nie może być tak, że w imię DOBRA DZIECKA (bo zgodnie z literą prawa sąd we wszystkich spawach kieruje się dobrem dziecka) ofiarą działania czy to sądu, czy przepisów, staje się samo dziecko.
Ja również jestem poruszona tą historią. Zawsze z resztą, gdy cierpią dzieci nie umiem pozostać obojętna. Ciekawi mnie bardzo uzasadnienie sądu i motywy jego rozstrzygnięcia…
Dziękuję Pani Agnieszko
Szanowna Pani, rozumiem, ze z powodu dotychczas nie występującej skali manipulacji i propagandy, uważała Pani za stosowne wypowiedzieć się w sprawie A.Zuber. Jako osoba zajmująca się sprawami rodzinnymi ( rozwód, piecza nad dzieckiem, władza rodzicielska..itp.) na pewno ma Pani wiedzę merytoryczną w tym zakresie. Nie rozumiem jednakże jak w sytuacji braku dostępu do pełnej dokumentacji może Pani formułować wnioski i oceny w związku z wydanymi rozstrzygnięciami. A wystarczy poczytać trochę w mediach, żeby zorientować się, jakie mogło być tło wydarzeń, jakich byliśmy świadkami. W mediach ukazywał się ojciec dziewczynki wspierany przez nie. Wspomagał go specjalista od PR, co sam ogłosił, Tymochowicz. To, co usłyszeliśmy od ojca i mediów wskazuje jednoznacznie na działania przemocowe. Jako prawnik powinna to Pani wychwycić od razu. Zmierzam do tego, że być może działania sądu było właściwie. Nie chcę charakteryzować ojca dziecka, ale osoby mające do czynienia z przemoca w rodzinie (szeroko rozumianej) w aspekcie prawnym jaki i psychologicznym widzą to, co się dzieje. Niezależnie od wyniku sprawy zdziwienie budzi brak jednoznaczego stanowiska niektórych instytucji, żeby zdezawuować albo potwierdzić zarzuty, jakie sie pojawiły w tej sprawie. Dopiero całościowa wiedza pozwala ocenić, czy działania podjęte przez sąd były właściwe czy nie. Wiadomo,ze dobro dziecka cierpi, kiedy w grę wchodzi nierozwiązany konflikt między rodzicami. Jednakże to, co zrobił publicznie p. Z. jest bezprecedensowe. I godzi ono wprost i pośrednio w dobro dziecka. I to powinno byc najpierw wskazywane a potem można przyglądać się sytuacji. Jak informuje jedno z dość neutralnych mediów pan Z. ma odebrane prawa rodzicielskie i to od dość dawna. Manipulowanie dzieckiem i szarganie jego emocjami – jak to widzieliśmy – jest pierwszym działaniem, które należy napiętnować. Piszę o działaniach podejmowanych w świetle kamer telewizyjnych i kamer operatorskich mediów gazetowych.
W dalszym ciągu podkreślam, że brak reakcji np. Rzecznika Praw Dziecka – ale nie w swietle wspomagania p. Z. ale w świetle zarzutów stawianych przez niego, czyli, np. dyrektor DD bije, szarpie, psycholozki w DD szarpią, ciągną za włosy, kopią w brzuch, dzieci w DD biją, wykręcają ręce, szarpią, ciągną za włosy, kopią w brzuch W DD są 14-letnie ladacznice, 15-letnie matki, 14-15-letni pijani chłopcy itd.. To wymaga wyjasnienia natychmiastowego. I inne sprawy, o których można bez przeszkód wyczytać w mediach i obejrzeć w relacjach sfilmowanych.
Dlatego też podtrzymuję, to co pisałam na początku.’
Pozdrawiam
Witam na moim blogu i dziękuję za komentarz. Pytanie jest tylko jedno. Jakie okoliczności mogą być w aktach sprawy, które usprawiedliwiałyby decyzję o umieszczeniu Angeliki w regularnym DOMU DZIECKA? A dlaczego nie w bardziej przyjaznych, kameralnych warunkach np. w rodzinie zastępczej?
Nie oceniam ani mamy ani taty Angeliki. Komentuję jedynie rozstrzygnięcie sądu, które nie mieści mi się w głowie. Tak zwyczajnie po ludzku, nie patrząc w procedury.